poniedziałek, 24 marca 2014

24.03.2014r.

O rany! Jak ja dawno tu nie pisałam! Ale jakoś czuję, że muszę dzisiaj coś stworzyć. Akurat wypadło na post.
Zdałam sobie sprawę, że wpadłam w poważne uzależnienie... Nie żartuję! Jestem książkoholikiem. To w sumie nie do końca takie śmieszne. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy już dawno, ale dopiero dzisiaj zrozumiałam swoje stadium.
Takie tam przeświadczenie: "Po co kupować jedzenie, skoro można kupować książki".

Jakby na to nie patrzeć, martwię się o mój zasób pieniędzy, ale z drugiej strony... może schudnę O_o
Nie no tak serio, to dzięki moim inwestycją w moją jak na razie jedyną, prawdziwą miłość, moje kieszonkowe wyparowały jak kamfora. Szukam w prawdzie jakiegoś źródła dochodów, ale marnie mi idzie.
Dobra, lecę, "Zbutntowana" mnie wzywa
!
Peace, C.

niedziela, 2 marca 2014

02.03.2014r.

Dotąd nie zdawałam sobie sprawy z jednej rzeczy. Aż do momentu, w którym od ponownego powrotu do szarej rzeczywistości dzieli mnie zaledwie 16 godzin, nie wiedziałam jak bardzo boje się tej całej chorej sytuacji. Pociesza mnie jedynie fakt, że jest parę osób, już nie mówię w klasie, a ogólnie w szkole, z którymi mogę porozmawiać. Prawie wszyscy moi przyjaciele chodzą do innych szkół. Słucham jak dziewczyny z mojej klasy spotykają się razem albo umawiają na wspólne wypady na miasto. Nie wiem jak się wtedy zachować. No bo co mam niby zrobić? Nie włączę się do rozmowy, bo to by było dziwne. Nie będę komentować wydarzenia, w którym nie będę brać udziału i do którego nie powinnam się wtrącać, bo nikt mnie tam nie chce. To nie ma sensu. Sens nadaje temu wszystkiemu fakt, że wraz z wyjściem z tej nieszczęsnej placówki masowego mordu osobistości, mam przed sobą wiele możliwości. Wcale nie muszę wracać z bandą znajomych ze szkoły, którzy tak naprawdę mają mnie w prawie tak głębokim poważaniu jak ja ich (oczywiście istnieją wyjątki). Mogę iść na drugi koniec miasta po jedną przyjaciółkę bądź w zupełnie inne miejsce po drugą, albo iść do mojej ulubionej księgarni, która otrzymała większość moich ostatnich pieniędzy. Mogę też zwyczajnie wrócić do domu i nie przejmować się tym, wiedząc w duchu, że jednak mnie to uderza. Kolejnym pocieszeniem jest to, że mam teraz masę znajomych, którzy są wiele więcej warci niż te liczne fałszywe znajomości wynikające z chęci otrzymania ode mnie 'czegoś' co było niby więcej warte niż sama ja. Nie wiem jak można kogoś... a nie jednak wiem, że można kogoś porównać do przedmiotu. Nie mówię, że jestem jakoś wybitnie miła, uprzejma etc. Ale jeśli ktoś jest dla mnie miły, to ja robię to samo. Aż przypomniała mi się rozmowa z moim znajomym. Nigdy mi nie ubliżył, a gdyby to zrobił to bym nawet zrozumiała, bo za miła dla niego nie jestem, ale w gruncie rzeczy jeśli chodzi o coś ważnego, gdyby się mnie ktoś spytał czy tak na poważnie go lubię, to stwierdziłabym, że jest więcej warty od kolesia któremu przez 2 lata nie nawrzucałam tyle ile jemu przez parę miesięcy znajomości, w czym przez ten czas spotkaliśmy się może z 5 razy. Sęk w tym, że ostatnio poznałam masę nowych osób, każdy się od siebie różni i każdy ma w sobie coś za co go cenię, ale będąc szczerą, chłopaki przechodzą u mnie przez pryzmat jednego wydarzenia, którego nie mogę zapomnieć. Za każdym razem, gdy któryś staje przede mną przypomina mi się, że jest z tego samego 'gatunku' co ten frajer co mi to zrobił. Zdaję sobie sprawę, że wina nie leży tylko po jego stronie i próbowałam to sobie poukładać, ale każdy kto poznaje tą historię, a jest tych osób bardzo mało uważa, że obwiniając siebie za to wszystko robię sobie samej krzywdę. A przynajmniej ja tak odbieram ich słowa. Nie wiem do czego porównać tą sytuację, ale wiem jedno. Nigdy więcej nie chce czegoś takiego przeżywać. I nie mogę powiedzieć, że nie życzyłabym tego najgorszemu wrogowi, bo tak nie jest. Jemu życzyłabym czegoś takiego. Niech sam to przeżyje. A jak będzie miał gorzej? Trudno, zasłużył. Zostanie mi wtedy tylko zrobienie popcornu.

piątek, 7 lutego 2014

07.02.2014r.

Żyłaś bez niego to i dalej potrafisz żyć bez niego.

Tak, mój humor obrócił się o 180 stopni. Ale cóż. U mnie to się zdarza często. Także... witaj Sassy Queen! Jednak tak specjalnie dla Was będę próbować, być mniej sarkastyczna, a ze zdrowym podejściem do życia.
Wczorajsze moje rozkminy życiowe mnie rozwaliły. Normalnie miałam za dużo czasu na myślenie. Doprowadziło to do tego, że piszę tę notkę o 7:44 w piątkowy poranek, który jest tym piękniejszy, bo nie idę do szkoły. Ach... *napawa się lenistwem, które niedługo się skończy, bo trzeba to wszystko nadrabiać -.-'*
Mając przyjaciółki z problemami sercowymi i mają taką siebie, która też się zbytnio nie może ogarnąć, parę 'maksym', że tak powiem, powtarzam dość często.

Żyłam bez niego to i przeżyję bez niego
albo jak kto woli:
Żyłam bez niego to żyć dalej będę.

Jedni mówią drudzy robią.

Nieważne jak inny się wydaje, to zawsze pozostanie chłopak.

I teraz nie przychodzi mi nic innego do głowy, ale z pewnością jest tego sporo. Jako zagorzała fanka romansów, doszukuję się we wszystkim dobrego zakończenia. Ale jak tu być na tyle optymistycznym jak każde życie kończy się śmiercią? No dobra, to zły przykład, bo wiele 'żyć' jest wspaniałych albo śmierć daje ukojenie, ale w to już się teraz zagłębiać nie będę.
Tak piszę i piszę i w sumie nie doszłam do tego co chciałam.
Love is easy... jak w tej piosence (która swoją drogą jest zbyt optymistyczna jak na mój obecny stan, ale nie potrafię przestać jej słuchać).
Ale w sumie tak, miłość jest łatwa. Ale to ludzie są trudni. I to właśnie przez nich, pojawia się pytanie: czy aby umawianie się z własną sympatią jest legalne? Serio, natrafiłam na takie pytanie gdzieś. Daje do myślenia, nie powiem. Znam zarówno osoby takie jak ja, które zaczynają wątpić, osoby, które już zwątpiły, osoby, które mają wszystko gdzieś (Boże daj bym stała się obojętna jak oni, bo mam dość) i ci nieliczni 'zakochańce', którym się udało.
Nie możemy ich winić za znalezienie miłości, ale szczerze mówiąc, trochę mnie to dołuje. 
Jak na razie, miłość przelewam na papier (trzymajcie kciuki!), a roztapiam się podczas czytania. Obecnie molestuję kartki "Mechanicznego księcia". Serie o Nocnych Łowcach serio wciągają. Czytam już 7 książkę o nich. Nigdy nie myślałam, że brukowane ulice XIX-wiecznego Londynu, tak mnie wciągną. I ta wiecznie brudnawa Tamiza! Ach... :D
Dobra, czas by tu coś zjeść, bo jeszcze nawet nie wstałam (dzięki Bogu zostawiłam laptopa obok łóżka). Potem sprzątanko, napoleonka i nadrabiamy zaległości... oh God. Życzcie mi powodzenia.
Pisała do Was chora Candice spod swojej fioletowej kołdry.
Peace, C. aka Ax.

czwartek, 6 lutego 2014

06.02.2014r.

Pozdrawiam z łóżka! Cały dzień w piżamie - to jest to, czego mi było potrzeba. Mogłabym się tylko nie czuć tak gównianie i wszystko by było okay.
A więc od rana umieram i oglądam Pretty Little Liars. Na serio wciągające. I książki, i serial. Miałam czytać Diabelskie Maszyny, ale świat wolał mi przeszkodzić i obdarzyć mnie niesamowitym bólem głowy. Właśnie m. in. z tego powodu, moje dzisiejsze rozkminy są na poziomie 6-letniego dziecka, a może nawet i nie, bo tak słuchając dzieci i ich rozkmin, można dużo się dowiedzieć.
Kurde, czując się - i wyglądając - jak zombie pomyślałam sobie trochę. Oglądając PLL, zdaję sobie sprawę, że też bym chciała takiego Caleba jak ma Hanna. Nawet nie. Kurcze, to jest dopiero głęboki temat. Inne marzą o księciu z bajki czy innych oklepanych badziewiach, albo wręcz przeciwnie. A ja? Ja zdaje się potrzebuje kogoś, kto napisze mi 'dzień dobry' i 'dobranoc'. Kogoś kto mnie przytuli. Kogoś z kim będę mogła wyjść i zapomnieć o tym wszystkim. Kogoś kto wypaczy wspomnienia o wielkich, chodzących problemach.
Nie wiem dlaczego to napisałam, chyba tego potrzebowałam. Dobra zostawię to tak jak jest...

A więc: 

Nie szukajmy ideałów, szukajmy ludzi, przy których my będziemy idealni.

Bo po co nam ideał, którego nigdy nie będziemy mieć? Kiedy się zakochasz, ta osoba nie ma wad. Bo tak właśnie działa miłość. 

Peace, Ax.

wtorek, 4 lutego 2014

04.02.2014r.

Kochani! Ktokolwiek to czyta! Wiedzcie, że jesteście powodem, dla którego najprawdopodobniej jutro będę szalała z nieprzygotowaniami i błagała Boga by mnie nie pytali, bo właśnie w tej chwili miałam się uczyć. No ale cóż...
Wpadłam na prześwietny obrazek, który niemal dokładnie opisuje moje nastawienie do pewnej sprawy. Miałam Wam się tu rozpisać, ale właśnie mi się przypomniało, że jednak moja kochana wicedyrektor wypruje mi flaki jak nie zacznę się uczyć, bo na półrocze podwyższyła mi ocenę ;/ Także: historio! Przybywam! Może...
Dobra, zostawiam Was z obrazkiem i...


Peace, Ax.

poniedziałek, 3 lutego 2014

03.02.2014r

Tak oto mój dzisiejszy humor osiągnął level: Queen of sadness.
Nie wiem czy chcecie wiedzieć o co chodzi i nawet nie wiem czy wam to wyjawię, jak nie to dobrze, jak tak... to w sumie bez różnicy.
Nie mam tako jakich przemyśleń dnia, prócz tych podstawowych typu:
faceci to idioci

czemu moje życie jest takie skomplikowane
czemu moje życie nie może być proste
dlaczego beznadziejna sytuacja w książkach wydaje się być idealna
Tak, mam 'kaca książkowego' wyjątkowo wprowadzającego mnie w zamuł.
Podziękowania lecą do Cassadry Clare i jej "Mechanicznego anioła".
Coś tak czuję, że niedługo "Mechaniczny książę" zrobi ze mną to samo, ale to już zobaczymy.
Sęk w tym, że głupia nadzieja daje o sobie znowu znać. I za to jej nienawidzę.
Wspomnienia wracają na każdym kroku. A już myślałam, że je wypaczyła (ostatnio często używam tego słowa, fajne jest).
Moje przemyślenia nad beznadziejnością mojej egzystencji obierają niepokojący kierunek.

Nie będę Was tym dzisiaj zamęczać, bo w sumie przeszkadza mi w tym moje lenistwo.
Proponuję dzisiaj:

Wyrzucić z siebie wszystkie beznadziejne uczucia. Od żalu aż po niedająca spokoju miłość czy coś w tym stylu. Nie ma sensu tego w sobie dusić.

Peace,
Queen of sadness aka Ax.

czwartek, 30 stycznia 2014

30.01.2014r.

Nie łatwo być idealną dziewczynką. Wiem z własnego doświadczenia. Kiedyś może byłam bliżej tego pozornego ideału, ale teraz? Ha. To wszystko to stek bezwartościowych bzdur, którymi mydlę wszystkim oczy. Kto by pomyślał, że w chwilach totalnej głupawki, którą wbrew woli innych dzielę się z nimi, jest moment oderwania się od tego całego codziennego gówna. Kto by zgadł, że kiedy potrafię się śmiać i komentować, nawet trylogie 50 twarzy Greya, sama mam ich niezliczenie wiele i niewiele osób chciałoby je poznać.
No bo co byście pomyśleli o dziewczynie, która ma idealną średnią, pozornie żadnych problemów w domu, teoretycznie nie powinna być zakompleksiona, ma wygląd 'aniołka' i te wszystkie duperele?
A jeśli:

- idealna średnia jest podszyta zepsuciem psychiki przez członka rodziny, który przelał swoją chęć bycia najlepszym na 8-letnią dziewczynkę, która obecnie ma tak wypaczoną hierarchie wartości, że nie pozwala sobie na złe oceny, bo wyniszcza ją to od środka?
- za pozornym brakiem problemów w domu czają się codzienne kłótnie o błahostki, które są aż żałosne, a jedna z najważniejszych osób ma problem z przepracowywaniem się?
- teoretyczny brak powodów do kompleksów próbuje być zagłuszony przez ciągłą głupawkę, ponieważ tak niska samoocena jaką ma sprawia, że co dzień zmaga się z przeświadczeniem, że nie zasługuje na to co ma, że traci ludzi na których zależy jej najbardziej, bo uważają ją za bezwartościową i z beznadziejnych powodów takich jak nikłe różnice między nimi, odsuwają ją od siebie?

- wygląd 'aniołka' kryje za sobą upadłego anioła, który nie ma siły wstać? Który nie powinien wstać? No bo który anioł pozwala sobie na to co ona? Anioły nie kłamią, ona w sumie też. Ona po prostu o tym nie mówi. Bo nawet przyjaciółki nie były z tego zadowolone. 
Nie jestem ideałem, a za każdym razem kiedy to mówię, ludzie patrzą się na mnie jakbym spadła z nieba. W sumie tak też można. Grzeczna Candice już nie jest grzeczna. I nigdy nie będzie.

Na coś trzeba umrzeć, a nie jestem z tych, którzy chcą umrzeć z przemęczenia czy nudy. Coś musi się dziać.

Peace, Candice.


środa, 29 stycznia 2014

29.01.2014r.

Od razu przepraszam za tak długą nieobecność... ;c
Moja droga Kate upomniała mnie za moją niedyspozycje twórczą, a więc jestem.
Moje życiowe rozkminy przez ostatnie 10 dni, leżały i kwiczały, ale może się podniosą. Miałam zarówno dobre jak i złe dni. O, i zaczęłam ćwiczyć! To dla mnie nowość, tak regularnie. Trzymajcie kciuki.
Problem chodzący na dwóch nogach zniknął, ale niestety mój strasznie wysoki poprawiacz humoru także... ;c
Z innej beczki: zapewne dużo z Was ma albo miało przyjaciół. Tak to jest, ludzie są a potem odchodzą. Do myślenia dały mi słowa:





A teraz będę na tyle wredna by kazać Wam samemu przetłumaczyć tekst. W pewnym sensie zgadzam się ze słowami, a piosenka strasznie mi się podoba.
Dobra jedziemy dalej.
Czym byłby dzień bez szkoły? W pewnym sensie dniem udanym, ale z drugiej strony nie do końca, ale nie o tym teraz. Rozwala mnie system naszego szkolnictwa. Raz mamy strasznie dużo roboty, a raz wracam do domu i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy w magiczny i niezwykle cieszący mnie sposób, na mojej półce nocnej pojawiają się książki, które chcę przeczytać, nagle materiał mnie przytłacza. A kiedy nie mam nic do czytania, to nie mam tez ani nic zadane, ani zbyt trudnego materiału nie omawiam. Mogłabym to zwalić na złośliwość rzeczy martwych, ale nie wiem czy do końca to by się do tego zaliczało.
Zmieńmy kanał. Będę dzisiaj tak skakać.
Wkurza mnie fakt, że nie wiadomo co o kim myśleć. Głównie w mojej głowie krążą chłopaki, których się nie ogarnie, bo... bo to chłopaki. Normalnie jakby faktycznie z Marsa pochodzili, no ludzie! Jakby każdy był inny, a jednak taki jak wszyscy, weź tu się połap o co takiemu może chodzić. 
Teraz tak na oderwanie się od rzeczywistości polecę wszystkim wszem i wobec i w ogóle... proszę o werbel... SZEPTEM! Becca Fitzpatrick jest moim nowym ziomalem, także poluję na kolejną część, jak tylko skończę Diabelskie Maszyny Cassadry Clare.
Peace, Ax.




niedziela, 19 stycznia 2014

19.01.2014r

W Internecie jest wszystko, ale jak kurde czegoś potrzebuje w sensie bardziej praktycznym, to akurat nie mogę znaleźć.
W tym roku staję przed niesamowicie trudnym dylematem: muszę wybrać szkołę ponadgimnazjalną.
Pozytywem jest to, że zdecydowałam się na liceum. Ale kurde! Wybiegłam w niesamowicie daleką przyszłość związaną ze studiami i nagle mój idealny plan leży i kwiczy! Ughh... 

A tak z większych rozkmin: czytam sobie książkę Demi Lovato. Przeczytałam notkę na jutro, którego się trochę obawiam, tyle się może wydarzyć! Boję się z powrotem wkręcić, a wiem że to mnie cały czas goni. Jak tak dalej pójdzie, znowu będę żałować. Już nawet nie wiem jak odbierać niektóre zachowania chłopaków. Rozkminia może ktoś działanie ich poszufladkowanego mózgu? (nie wnikajcie, serio) Jeśli tak, to dajcie znać. Serio, I need help, now!
Może tak wracając do tematu, wszyscy idźmy za słowami Demi:

"Idź dziś za głosem swego serca."

A więc życzę Wam powodzenia w słuchaniu serca i mam nadzieję, że myśli ono racjonalnie :)
Peace, Ax.

piątek, 17 stycznia 2014

17.01.2014r.

Złapało mnie takie przygnębienie. Jestem sama więc nikt nawet nie zwróci uwagi, bo jutro już będzie 'dobrze'. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: nie będzie dobrze. Kiedy o tym myślę, na końcu wkrada mi się 'nigdy', którego sama się boję. A jeśli to prawda? Jeśli ja odbieram świat zupełnie inaczej niż powinnam? Może faktycznie urodziłam się nie w tej epoce co trzeba?
Jedyna osoba, która mogłaby poprawić mój humor na dłużej, nie zrobi tego. Właśnie się w tym przekonaniu utwierdziłam.


Nic na świecie nie jest mi dane na zawsze. Pamiętajmy o tym.

Dziękuję Bogu przede wszystkim za trzy osoby, które jeśli to czytają i wiedzą, ze to ja, z pewnością zdają sobie sprawę, że o nich mowa. Mam nadzieję, że to właśnie one są wyjątkami od reguły i są na zawsze. 
Mam osobę, z którą pisałam kiedyś co dzień i kiedy jej nie było, strasznie mi jej brakowało. Teraz potrafię usiąść obok i się nie odezwać. Czas robi z nami co chce. Czasem trzeba walczyć z radością wypychającą się na zewnątrz by znowu nie 'wpaść' w to samo. Ciężko, ale da się zrobić. Trzeba wierzyć.
Takie jest moje zadanie na dziś. Będę wierzyć, że będzie dobrze. Będę czekać na to co przyniesie mi los. A jakie jest wasze zadanie?
Peace, Ax.

środa, 15 stycznia 2014

15.01.2014r.

Od razu przepraszam za brak wczorajszej notki! Byłam trochę... zajęta :)
Dzisiaj na polskim była ostra rozkmina na temat wartości przyjętych przez dzisiejsze społeczeństwo. Muszę przyznać, że świat schodzi na psy. Jakby to powiedziała moja ulubiona pani od polskiego: świat odwróconych wartości. Taka prawda, coraz wyżej w naszej hierarchii stoją pieniądze, a coraz niżej wartości moralne czy rodzina. Ludzie! Weźmy się w garść! Tak nie może być! Pokażmy, że 'pokolenie internetu' też potrafi wnieść coś pożytecznego!
Mogę podać przykład:
wszech obecnie panuje wolność słowa, prawda? To czemu wstydzimy się wypowiedzieć na głos sowich myśli, które czasem są słuszniejsze niż głos społeczeństwa? Jestem pewna, że wśród was jest co najmniej parę osób, które myślą podobnie jak ja i nie są przedstawicielami obecnego pokolenia, które niedługo zapomni jak wygląda normalna książka. 

Nie wstydźmy się wyrazić własnej opinii na jakiś temat. To nasze myśli, uszanujmy je, dajmy im wyjść na świat.

Nie mówię tego od tak sobie. Ostatnio sama zaczęłam mówić co mi przyjdzie na myśl. Po co wszystko w sobie tłumić? Albo jeszcze lepiej: okłamywać innych bądź szerzyć poglądy nie zgodne z tym co naprawdę myślimy?
Mogłabym tak jeszcze długo, ale czeka mnie praca do napisania.
Tak na poprawę ewentualnego złego humoru: >>KLIK<< Mnie wprawia w niezwykle pozytywny nastrój ;)
Peace, Ax.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

13.01.2014r.

Uff... skończyłam odrabiać lekcje. Jest moc! Ale myśl, że czeka mnie jeszcze tyle nauki sprawia, że coraz bardziej mi się nie chce.
Największy problem widzę w tym, że muszę się uczyć czegoś co nigdy w życiu mi się nie przyda. Uczę się o rewolucji francuskiej, a nie mam pojęcia w jakich czasach żyli moi pradziadkowie. To jest beznadziejne. Tak samo: wiem jak dzielą się komórki, ale nie mam pojęcia jakie leki podać w wypadku takiej choroby czy innej albo jakie są jej objawy. W sumie coś tam o tym było, ale obeszło mnie to. Albo jeszcze inaczej: znam pierwiastek ze 20 czy 144, ale nie umiem odliczyć podatku VAT.
Czemu nie mogą nas uczyć czegoś co nam się przyda?
Rozumiem to całe poznawanie swoich zainteresowań, ale nie można połączyć przyjemnego z pożytecznym?

Uczyć się tego co każdemu się przyda i dzięki tym wiadomością dojść co bardziej nas interesuje?
Idę na humana i nie mam pojęcie kiedy przydadzą mi się ruchy górotwórcze czy erozja ziemi/gleby/whatever.
Trzeba jednak przyznać, że szkoła jest potrzebna. Kopać rowy też trzeba wiedzieć jak.
Takie zadanie na dziś:

Pomyślmy tak na serio: jakby wyglądało nasze życie bez szkoły.

Serio byłoby takie lepsze? Bez szkoły nikt by nie dał rady tego przeczytać. No dobra, część z was posiadałaby jakąś wiedzę przekazaną z dziada pradziada jak to mówią. Ale tyle rzeczy by nas ominęło. Nie zawsze ciekawych, ale niektóre naprawdę potrafią zafascynować. Już nie będę wymieniać co dokładnie, bo nikomu by się nie chciało tego czytać, ale ludzkość potrafi nieźle zaskoczyć swoją pomysłowością i determinacją.
My też potrafimy. Może czas pokazać, że nasze pokolenie jednak nie jest uzależnione tylko od Internetu i potrafi wyjść na przeciw wyzwaniom i zrobić coś niesamowitego?
Peace, Ax.

niedziela, 12 stycznia 2014

12.01.2014r.

Uderzyła mnie pewna sprawa.
Kurde, dla mnie to jest normalne, że zwlokę swój leniwy tyłek sprzed laptopa i pójdę coś zjeść. Mogę zjeść płatki z mlekiem, jabłko, jogurt, ciastko czy cokolwiek innego.
W nocy mam ciepło pod moją fioletową kołderką w sówki i przed snem najczęściej czytam książki, które sobie kupiłam, no bo po prostu chciałam je przeczytać. 

Idę do szkoły i nie wiem w co się spakować: torba czy plecak? Staję przed trudnym dylematem większości kobiet: co tu by tu na siebie dzisiaj włożyć? Nie mam w co się ubrać! A szafa pełna.
Takie zwykłe czynności, a nie każdy może je wykonać. Są tysiące czy nawet miliony ludzi, dla których takie czynności są niemożliwe z powodów finansowych czy też nie. 
Może wszystkie oszczędności wydaje na leczenie swoje bądź kogoś mu bliskiego i nie może sobie pozwolić na luksusy. Właśnie w podobnych sytuacjach pomaga Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, na którą się dziś wybieram. Osobiście znam dziewczynkę, która nagle zachorowała na cukrzycę. Było to dla mnie straszne. Znałam ją od dłuższego czasu, a tu nagle widzę ją jak co parę godzin czy mniej musi mierzyć cukier. Jej mama powiedziała, że WOŚP im pomógł (czy też inna organizacja tego typu) i dzięki niemu posiadają potrzebny sprzęt. 
Dlatego według mnie wrzucenie nawet złotówki czy dwóch złotych, które dla nas są drobnostką, jest takie ważne. Można w ten sposób uratować komuś życia.

Nie bądźmy obojętni na czyjąś tragedię. Pamiętajmy, że nie każdego stać na życie.

Smutna prawda, ale niestety taka jest rzeczywistość. Rozmawiałam z facetem, który wydawał się dość... jakby to powiedzieć? spoko? Z takim zdrowym podejściem do życia. Ale on był w więzieniu, siedział za ciężkie przestępstwo (nie pytajcie dlaczego odbyła się taka rozmowa, to był wymysł naszego kochanego szkolnictwa i nie rozmawiałam z nim indywidualnie). Sęk w tym, że tacy ludzie jak on, robią coś czasem przez przypadek, są tacy jak my i nagle nie mogą wyjść na miasto z przyjaciółmi, w sumie nie mogą wyjść w ogóle, nie mogą o sobie decydować. Albo jeszcze z innej beczki. Ludzie w niewoli. Może teraz to nie jest tak powszechne (i dobrze), ale spójrzmy chociaż 100 lat wstecz. Z perspektywy całej historii to niewiele. Nasi pradziadkowie też mieli ograniczoną wolność i to nie z własnej winy tylko na przykład takiego Hitlera.

Pamiętajmy, by docenia takie zwykłe rzeczy jak wolność.

Peace, Ax.

sobota, 11 stycznia 2014

11.01.2014r.

O rany! Nie wiedziałam, że ktoś może tak momentalnie poprawić mi humor! A jednak! Mam syndrom cieszyjapy od wczoraj wieczorem ♥
Tak więc mam nadzieję, że kończymy moje rozkminy na temat kłopotów na pewien czas.
Tak na koniec 'Maratonu z kłopotami' (scenariusz i reżyseria Ax. w rolach głównych: problemy małe i duże, z nogami bądź bez żadnych perspektyw na poruszanie się):


Każdy problem ma swoje konsekwencje. Czasem dobre, czasem złe, a czasem i te, i te.

Warto się więc zastanowić - tuż po fazie wściekłości i płaczu - co przyniósł nam zaistniały problem. Osobiście dopiero niedawno przejrzałam na oczy. No bo wiecie: jedno się skończyło, drugie się zaczyna.
Niedawno byłam przygnębiona patrząc na zieloną kropkę przy nazwisku mojego problemu chodzącego na dwóch nogach. Teraz patrzę i się śmieję, bo strasznie wysoki poprawiacz humoru wszedł do akcji.
Wystarczy mała zmiana punktu widzenia czy otoczenia, czy czegokolwiek, a już potrafisz spojrzeć na problem z innej strony.
Trzeba zawsze pamiętać, że:

Niezależnie jak ciemna jest noc, zawsze po niej nastaje świt.

Metaforyczne, wiem, ale chyba dacie rade odczytać. 
Dziś notka dość krotka, ale mój wyszczerz na twarzy nie pozwala mi na głębokie rozkminy.
Powodzenia z problemami i przepraszam za roztargnienie ;)
Peace, Ax.

piątek, 10 stycznia 2014

10.01.2014r.

I ponownie tumblr wprowadził mnie w stan przemyśleń. Choć napisałam tą notkę wczoraj to stwierdziłam, że dam jej ostygnąć i wrzucam ją dzisiaj, bo nie wiem czy będę miała czas na napisanie swoich jakże... dziwnych (?) przemyśleń.
Trafiłam na obrazek:
Niesamowicie do mnie przemówił. (Jestem pełna metafor, także nie bójcie się, mój umysł nie potrzebuje aż tak intensywnego leczenia.)
Mianowicie: niedawno porównywałam siebie sprzed 3 lat. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie wiem.
W każdym razie, sama się diametralnie zmieniłam. Nie ćpam ani się nie tnę, ale nie jestem już tą grzeczną dziewczynką.
Bardzo dużo rzeczy miało na mnie wpływ.
Jesienne załamania, duże i małe problemy mające nogi bądź nie poruszające się w jakikolwiek sposób. Książki też na mnie wpłynęły, ale nie o tym teraz.
Sęk w tym, że mój cukierkowy świat legł w gruzach i to nie tak dawno.
Znacie ten moment, kiedy nie możecie usnąć i myślicie o wszystkim na co napotka wasz umysł albo marzycie o przyszłości?
Jak byłam mała, no dobra taka w fazie 'cycek i ciasteczek' jakby to Jasiuu określił, marzyłam sobie o takiej idealnej miłości. Jeszcze wtedy nie martwiłam się o przyszłość w zakresie edukacji. Będzie co będzie, pożyjemy - zobaczymy.
A teraz? Moja wizja zakochania się i idealnego pocałunku, wiecie takiego w deszczu, czego skutkiem będzie dwutygodniowe chorubsko #lol #just #kidding, tak jakoś legła w gruzach #nevermind
Załamiecie się jak się dowiecie #Ax #rymuje
To teraz sedno sprawy:

Ważne jest, by nie brać wszystkiego na poważnie i nie przejmować się niepowodzeniami oraz tym, że coś się nie udało!

Nie wszystkie nasze marzenia się spełnią, ale jeśli dostatecznie czegoś pragniemy i wciąż do tego dążymy to może to się udać. Jak nie za pierwszym to za drugim, trzecim razem. Trzeba o tym pamiętać.
Tak, zaczęłam od zmian, kończę na dążeniu do celu #typowaja
Nie do końca tak chciałam pociągnąć notkę, ale to następnym razem :)
Peace, Ax.

czwartek, 9 stycznia 2014

09.01.2014r.

Chciałam napisać 2013 #lol
No nic. Dzisiaj dzień pełen rozkmin. Myślałam, że w szkole będzie gorzej, ale nie było aż tak tragicznie. Problem chodzący na dwóch nogach coraz mniej zaczyna mi wchodzić w drogę, ale za to nie widziałam mojego strasznie wysokiego poprawiacza humoru.
*strasznie długie te ksywki*
Ach ten mój dzisiejszy humor.
Nie mam pojęcia jaką dać 'złotą myśl' na dzisiaj.
Taki dzień odskoczni.
Z przyjaciółką pisałam normalnie jak Anastazja z Christianem, z koleżanką z klasy jak wracałam do domu miałam ostre rozkminy życiowe o chłopakach, a teraz powinnam pilnować siostry, ale nawet nie wiem gdzie jest. No właśnie...
Fuck, małe, wkurzające coś mało co mnie do zawału nie doprowadziło, ale uff... znalazłam ją. Będę żyć.
Ale nie w tym rzecz.
Z racji, że każdy - naturalnie - ma swoje problemy. Dobrze mieć taki dzień odskoczni. O tym chyba już wspominałam... ale obecnie będę pewnie gadać 50 razy o tym samym, bo sama próbuję uporać się z niemałym kłopotem.
Także: gadanie o bezsensownych rzeczach, wypicie herbaty z mamą, pójście do zoo zobaczyć żyrafy czy na łyżwy by skonfrontować pośladki z zimnym lodem, powiem szczerze: dobrze robi.

Zróbmy dziś coś bezsensownego. Tylko po to, by szczerze się uśmiechnąć

Wokół widzę ostatnio dużo przygnębienia. Nie będzie jak za hipisowskich czasów, kiedy każdy z każdym, ludzie najarani, nosili to co pierwsze w szafie, jeździli korniszonem na kółkach i wszędzie rysowali pacyfki. No dobra, tak odbieram to ja - człowiek, który naoglądał się masę bezsensownych seriali, kiedy to mu się nudziło.
Cel mojej wypowiedzi może być nie do końca jasny, ale jest taki:

Uśmiechajmy się! Może to nie tylko nam poprawić humor! 

Peace, Ax.

środa, 8 stycznia 2014

08.01.2014r.

Tak dużo pracy, tak mało czasu i chęci... ;c
Niestety, takie realia.
Przeżyłam kolejny dzień, powinnam być z siebie dumna, zważając na to, że problem chodzący na dwóch nogach zabijał mnie emocjonalnie, a mojego strasznie wysokiego poprawiacza humoru nie widziałam #smuteczek.

Ale cóż. Trzeba żyć, bo nie warto marnować życia przez jedną parę nóg... i resztę ciała.
Postanowiłam się tym nie zamartwiać, olać to totalnie.
Wiem kto może mi pomóc i właśnie do niego się zwrócę.


Pamiętajmy, że dorośli wiedzą więcej dzięki doświadczeniu i jeśli mamy problem to właśnie do nich możemy się zwrócić.

Oczywiście ja się udam do zaufanego dorosłego. Choć nie zawsze chcemy to przyznać, oni wiedzą więcej i lepiej. Mam nadzieję, że mi to pomoże i da zapomnieć.
Bo czasem warto zapomnieć, nie wszystko trzeba pamiętać, bo nie wszystko jest tego warte.
Możemy być idealistami, z pięknymi perspektywami na przyszłość, z marzeniami, nawet z głupimi wizjami idealnej miłości, ale... bum! rzeczywistość daje nam w twarz. Ważne jest by dać sobie z nią radę.
Peace, Ax.

wtorek, 7 stycznia 2014

07.01.2014r.

To niesamowite jak jedna osoba może zmienić nasz humor. Dzisiaj dotrzymywała mi towarzystwa moja kochana huśtawka nastrojów a'la kobieta w ciąży. Teraz wielkie brawa dla niej *to jest czas na aplauz*.
A więc problem chodzący na dwóch nogach wkurzył niesamowicie, ale za to strasznie wysoki poprawiacz humoru wstąpił do akcji. 
Warto mieć takiego kogoś, na widok którego od razu poprawia ci się humor. Czasem on może przerodzić się w kogoś kto będzie - tak jak u mnie - problemem chodzącym na dwóch nogach, a może się stać odwrotnie. Za to trzymamy kciuki.

Trzymajmy ludzi wywołujących u nas szczery uśmiech, jak najbliżej siebie!

Dzięki temu zawsze będziemy mogli poprawić sobie humor. Znam sporo dziewczyn, które mają beznadziejne problemy sercowe - chłopaków paru w sumie też. Zaczynając od nieodwzajemnionego uczucia aż po rozdarcie między dwoma 'potencjalnymi partnerami'. 
Nie mogę sama powiedzieć, że nie mam takich problemów, bo bym skłamała, ale kiedy u kogoś z mojego otoczenia pojawia się taki kłopot, robię wszystko by na jego twarzy pojawił się uśmiech. To jest takie wspaniałe uczucie, kiedy ktoś się szczerze uśmiecha i to dzięki tobie.

Bądźmy powodem do uśmiechu!

Nie będę nie wiadomo jak się rozpisywać, bo mam wrażenie, że cały czas piszę o tym samym. W tym momencie proszę o wybaczenie, bo nie tak łatwo pozbyć się takiego problemu i jak pewnie wszyscy dobrze wiedzą, nie tak łatwo o nim nie myśleć.
Także...
Peace, Ax.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

06.01.2014r.

Wstaję sobie rano i myślę: dzisiaj będzie lepiej. Co dzień kładę się z myślą, że następnego dnia wydarzy się coś, co zmieni wszystko. Ale bądźmy szczerzy: nic takiego nie będzie miało miejsca.
Złudną nadzieję dawał mi jeden dzień, bo faktycznie zmienił bardzo wiele. Nie wiem czy zrobiłam dobrze, ale to już się nie odstanie.
Desperacko próbuję ulokować swoją uwagę w kimś innym, ale to już nie to samo, nigdy nie będzie. Niedługo bezpośrednia konfrontacja. Co mam robić? Się okaże...
Nie powinniście popełniać moich błędów, naprawdę nie warto. Ale z doświadczenia wiem, że takie gadanie nic nie da. 

Uczmy się na własnych błędach!

Jak już mówiłam: nikt za nas życia nie przeżyje. A żyje się raz.
Także: YOLO i lecimy!
Śmiejmy się, róbmy głupie rzeczy (ale oczywiście nie za głupie xD). Bo to właśnie jest ten czas. Jeśli stwierdzimy, że jesteśmy za młodzi to potem możemy równie dobrze stwierdzić iż jesteśmy za starzy. Gdzie tu czas na zabawę?
Skoczmy ze spadochronem.
Pójdźmy na szaloną imprezę.
Śmiejmy się do utraty tchu.
Idźmy na dwór wykrzyczeć światu co nam leży na sercu.
Osobiście nie krzyczałam, a ludzie i tak nie uważają mnie do końca za normalną, bo już się nieokrzesanie brechtałam i to nie raz. Na szaloną imprezę bym poszła, bo bywałam tylko na takich małych, w gronie przyjaciół i aż słyszę jak kluby mnie wzywają, a skoczyć ze spadochronem też mam zamiar.
YOLO!
Peace, Ax.

niedziela, 5 stycznia 2014

05.01.2014r.

Przyzwyczajam się do pisania 2014 zamiast 2013 :D Wychodzi mi to lepiej niż myślałam xD
Dzisiaj w kościele (tak, chodzę do kościoła), ksiądz sobie gadał kazanie, a ja raz słuchałam, a raz wybyłam myślami gdzieś daleko, jak zwykle z resztą.
Przypomniało mi się parę moich 'życiowych' błędów. Stwierdziłam, że sprawy kiedyś niezwykle przygnębiające, straciły na wartości, wyblakły. Dało mi to do myślenia. Po co się przejmować niepotrzebnymi rzeczami? To nie ma sensu. Mamy dopiero 15,16,17 lat i już żyjemy w przekonaniu, że życie jest bez sensu. To właśnie takie gadanie jest bez sensu, a nie życie! Wszystko jest przed nami, a co z tym zrobimy to już nasza indywidualna sprawa.


Czas wziąć życie w swoje ręce. Być sobą, tak by samemu być z tego zadowolonym.Bo to twoje życie, twoje błędy, twoje wybory.


Wiem, że łatwo powiedzieć. Niedawno popełniłam największy (jak na razie i z mojego obecnego punktu widzenia) błąd w życiu. Ale sobie tak pomyślałam: a może wyniknie z tego coś dobrego? Bo kto wie? Mój błąd ma dwie nogi i w sumie najmniejszy nie jest, ale nie miałam z nim konfrontacji. Jeszcze. Wszystko nadejdzie w swoim czasie.

Życie się dopiero zaczyna. Nie zmarnujmy go ani nie oddajmy beznadziejnym ostrym 'przyjaciołom' czy ruchliwej ulicy. Trzymajmy je mocno w ręku. Bądźmy z niego zadowoleni.

Peace, Ax.

piątek, 3 stycznia 2014

03.01.2014r.

Nie ma to jak wyjść na miasto i mieć ostre rozkminy.
Czemu Krakowskie Przedmieście jest w Warszawie?
Sprzedajemy kanapki, nazwijmy się metro (subway - ang. metro).

I tym podobne.
Nie będę opisywać, bo tutaj niektórzy mogli załamania dostać.
Rzecz w tym, że dzisiejszy dzień był taką wielką odskocznią. Spokojna kawa w Starbucksie, słodkie ciastka z Subway'a i znajomi, z którymi można się powygłupiać. Czasem to naprawdę potrzebne. 


Zorganizujmy sobie taką odskocznie od rzeczywistości. Wyjdźmy z przyjaciółmi, odprężmy się.


To naprawdę dobrze robi. Tak samo jak rozmowa z przyjaciółmi czy rodziną o swoich problemach. Trzeba otworzyć się i iść przez życie z uśmiechem na twarzy, śmiejąc się wrogom w twarz, bo to dotknie ich najbardziej!
Peace, Ax.

czwartek, 2 stycznia 2014

02.01.2014r.

Oglądam sobie właśnie tumblr i patrze a tu:



Choć jest do góry nogami (tak na marginesie to tak, tak właśnie ma być), niezwykle do mnie przemawia.
Bo przecież po co przejmować się jakimiś bzdurami.
Jeśli mamy problem należy usiąść spokojnie, kiedy emocje już opadną, przeanalizować swoją hierarchię wartości i tym samym pomyśleć jak bardzo to może być ważne. Bo może to na pierwszy rzut oka jest ważne, a tak naprawdę jest nie warte zachodu.
Pomyślmy jak dana sytuacja wpłynie na przyszłość.
Bo gdy mamy takie tam 15, 16 czy 17 lat, to co to jest w porównaniu do całego życia. To samo z 20-latkami czy 25-latkami.


To dopiero początek trzeba się przygotować na kolejne porażki i iść z wysoko podniesioną głową, bo gdy upadniemy, możemy się wybić znacznie wyżej.


Każdy ma swoje problemy, małe i duże. Wyjdźmy im na przeciw, rozwiążmy je na początku nowego roku! Nie bójmy się. Nikt za nas tego nie zrobi, nikt za nas życia nie przeżyje, a to my będziemy cierpieć. Weźmy się w garść, bo nie ma co się przejmować błahostkami!
Peace, Ax.

środa, 1 stycznia 2014

01.01.2014r.

Nowy rok, nowe postanowienia.
Tak, to jest ten czas, w którym wmawiamy sobie, że nie zmarnujemy następnych 365 dni. Że będziemy zdrowiej się odżywiać, gubić kilogramy, które znajdziemy zaglądając pod bluzkę.
Ja również mam oczekiwania co do 2014, nie ukrywam, że nie.
To takie szczeniackie marzenia, ale po prostu mam dość tego co dzieje się w tej chwili.

No tak, smućmy się nieuniknioną przyszłością... a co z teraźniejszością?
Osobiście teraz nie czuję się najlepiej, no ale wczoraj był Sylwester to czego ja oczekuję?
"wierzycie, że po trzech głębszych świat stanie się lepszy?
no bo w sumie w coś trzeba wierzyć..."
via. twitter
W sumie racja, w coś wierzyć trzeba. To od nas zależy w co akurat my wierzyć będziemy. Ale może takie małe zadanie na początek stycznia. 

Uwierzmy w siebie!


Bo w kogo innego? Pomyślmy ile dobrego wnosimy i możemy wnieść do świata. Nikt nie jest bezwartościowy, każdy jest inny i co innego przyniesie ludzkości.
Po prostu zostawmy po sobie ślad.
Peace, Ax.