piątek, 7 lutego 2014

07.02.2014r.

Żyłaś bez niego to i dalej potrafisz żyć bez niego.

Tak, mój humor obrócił się o 180 stopni. Ale cóż. U mnie to się zdarza często. Także... witaj Sassy Queen! Jednak tak specjalnie dla Was będę próbować, być mniej sarkastyczna, a ze zdrowym podejściem do życia.
Wczorajsze moje rozkminy życiowe mnie rozwaliły. Normalnie miałam za dużo czasu na myślenie. Doprowadziło to do tego, że piszę tę notkę o 7:44 w piątkowy poranek, który jest tym piękniejszy, bo nie idę do szkoły. Ach... *napawa się lenistwem, które niedługo się skończy, bo trzeba to wszystko nadrabiać -.-'*
Mając przyjaciółki z problemami sercowymi i mają taką siebie, która też się zbytnio nie może ogarnąć, parę 'maksym', że tak powiem, powtarzam dość często.

Żyłam bez niego to i przeżyję bez niego
albo jak kto woli:
Żyłam bez niego to żyć dalej będę.

Jedni mówią drudzy robią.

Nieważne jak inny się wydaje, to zawsze pozostanie chłopak.

I teraz nie przychodzi mi nic innego do głowy, ale z pewnością jest tego sporo. Jako zagorzała fanka romansów, doszukuję się we wszystkim dobrego zakończenia. Ale jak tu być na tyle optymistycznym jak każde życie kończy się śmiercią? No dobra, to zły przykład, bo wiele 'żyć' jest wspaniałych albo śmierć daje ukojenie, ale w to już się teraz zagłębiać nie będę.
Tak piszę i piszę i w sumie nie doszłam do tego co chciałam.
Love is easy... jak w tej piosence (która swoją drogą jest zbyt optymistyczna jak na mój obecny stan, ale nie potrafię przestać jej słuchać).
Ale w sumie tak, miłość jest łatwa. Ale to ludzie są trudni. I to właśnie przez nich, pojawia się pytanie: czy aby umawianie się z własną sympatią jest legalne? Serio, natrafiłam na takie pytanie gdzieś. Daje do myślenia, nie powiem. Znam zarówno osoby takie jak ja, które zaczynają wątpić, osoby, które już zwątpiły, osoby, które mają wszystko gdzieś (Boże daj bym stała się obojętna jak oni, bo mam dość) i ci nieliczni 'zakochańce', którym się udało.
Nie możemy ich winić za znalezienie miłości, ale szczerze mówiąc, trochę mnie to dołuje. 
Jak na razie, miłość przelewam na papier (trzymajcie kciuki!), a roztapiam się podczas czytania. Obecnie molestuję kartki "Mechanicznego księcia". Serie o Nocnych Łowcach serio wciągają. Czytam już 7 książkę o nich. Nigdy nie myślałam, że brukowane ulice XIX-wiecznego Londynu, tak mnie wciągną. I ta wiecznie brudnawa Tamiza! Ach... :D
Dobra, czas by tu coś zjeść, bo jeszcze nawet nie wstałam (dzięki Bogu zostawiłam laptopa obok łóżka). Potem sprzątanko, napoleonka i nadrabiamy zaległości... oh God. Życzcie mi powodzenia.
Pisała do Was chora Candice spod swojej fioletowej kołdry.
Peace, C. aka Ax.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz